Faworki, zwane również chrustami, chruścikami oraz kreplami to jeden z ważniejszych elementów karnawału. Przygotowane są z cienkiego ciasta o dużej zawartości żółtek jajecznych, związywane w swojego rodzaju wstążeczki, a następnie wrzucane na kilka sekund do gorącego oleju. Sprzęt gastronomiczny, który najlepiej usprawni karnawałowe przygotowania to smażalnik do pączków. Z takim urządzeniem smażenie faworków może się odbywać kilkukrotnie szybciej…a wiadomo, że na smakołyki nikt nie lubi nadmiernie długo czekać.

W dawnej Polsce chruściki były spożywane głównie z nastaniem Środy Popielcowej. Obecnie również stanowią najsmaczniejszy składnik zakończenia karnawałowego szaleństwa. Ich przygotowanie jest stosunkowo łatwe, jednak ze względu na kąpiel w głębokim tłuszczu, raczej nie są zalecane jako codzienna przekąska. Z drugiej jednak strony… Faworki raz w roku to zdecydowanie za mało! Mając smażalnik do pączków można podawać je troszeczkę częściej.

Sprzęt gastronomiczny, taki jak smażalnik wcale nie jest stworzony ściśle w jednym celu. Co prawda, usmażymy w nim doskonałe pączki, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby w podobny sposób przygotować faworki. Wszystkie składniki potrzebne do ich zrobienia są dosyć niedrogie i łatwo dostępne.

1 szklanka mąki tortowej
3 łyżki kwaśnej śmietany
2 żółtka
1 łyżka spirytusu
mała szczypta soli
olej do smażenia

Rozpoczynamy od połączenia wszystkich składników i wyrobienia z nich gładkiego ciasta. W tym samym czasie warto przygotować sprzęt gastronomiczny: uruchamiamy smażalnik, pozwalając mu rozgrzać się odpowiedniej temperatury zanim jeszcze zakończymy formowanie ciastek. Smażalnik jest gotowy do pracy wówczas, gdy kawałek ciasta do niego wrzucony „zapieni” się na krawędziach i podsmaży na rumiano w przeciągu kilku sekund. Smażalnik szykuje się do pracy, więc wróćmy do faworków. Przygotowane już ciasto układamy na blacie, aby wtłoczyć do niego powietrze, warto jest zastosować nieco przemocy: kilka minut uderzania wałkiem powinno wystarczyć. Inna wersja przepisu zaleca, aby tak „pobite” ciasto zawinąć w folię i umieścić w lodówce na godzinę. (Jednak w takim wypadku należy uruchomić smażalnik znacznie później, aby nie spalić oleju). Schłodzone ciasto rozwałkowujemy w 3 częściach na grubość 1 mm. Płaty kroimy na paski o szerokości 2,5 cm (ten bok powinien być skośny) i długości około 15 cm.

W takich prostokątach wykonujemy małe podłużne nacięcie, wzdłuż którego zawijamy do środka krawędzie faworków. Uzyskujemy w ten sposób kokardki, na które już czeka smażalnik.

Ciasto wędruje do smażalnika partiami w ilości umożliwiającej swobodne pływanie w oleju. Smażalnik generuje na tyle wysoką temperaturę, aby kokardki były gotowe już w kilka sekund, dlatego warto je stale obserwować. Gdy faworki już się zarumienią, przewracamy je patyczkiem na druga stronę, aby równo się przypiekły. Po kilku minutach kokardki opuszczają smażalnik i wędrują na papierowe ręczniki, celem odsączenia tłuszczu.

Udało się! Jak widać smażalnik służy nie tylko do wyrobu pączków!