Pochodziłam z małej, górskiej miejscowości. Niestety los tak chciał, że po studiach zostałam w dużym mieście. Tu wyszłam za mąż, urodziłam dzieci. Tu mieliśmy swoje mieszkanie. Lecz wciąż uwielbiałam jeździć do mojego rodzinnego domu. Na szczęście moje dzieci również to polubiły. Dla nich ferie czy wakacje, to był wyjazd do dziadków. Tu miały niczym nieskrępowaną wolność, tu miały swoich przyjaciół. Nie ukrywam, że taka możliwość wyjazdu to była też spora oszczędność. Nie musieliśmy płacić za pobyt, a jak wiadomo noclegi w górach są dość drogie. Nie dość że nie płaciliśmy, to jeszcze zawsze wracaliśmy ze sporą wałówą domowych specjałów. Czułam się jak studentka, która bierze z domu jedzenie na cały tydzień. I szczerze mówiąc rodzice trochę tak mnie traktowali. Ojciec specjalnie dla nas wędził domowe wędliny, mama piekła wspaniałe ciasta. Czułam się jak w raju. Zawsze z takiego wyjazdu wracaliśmy naładowani pozytywną energią. I ciężsi o parę kilo. To zawsze był cudowny czas spędzony w gronie najbliższych.